Warsztaty teatralne w Spiczynie 30 IV - 3 V 2009Uczestnicy:

Berdzik Monika, Bożyk Jakub, Brzezińska Marysia, Cygan Ania, Jasiocha Bartek, Jędrasik Ewelina, Józwik Małgorzata, Kolańska Magdalena, Kościelecka Agnieszka, Majchrzyk Marysia, Michalska Ewa, Piekorz Ela, Ruda Anna, Sobczyszczak Iza, Wisniewski Radek, Zieba Beata, Marta.

Prowadzący:

Marcin Wąsowski, Wąsowska-Kasprzak Urszula, ks. Mariusz Lach sdb

 

30 IV – 3 V: Warsztaty w Spiczynie
Drugie warsztaty w tym sezonie. Przygotowanie etiud o życiu św. Pawła na czerwcowy Koncert Chwały.
Miejsce i podróż
Warsztaty miały odbyć się w Firleju. Zebrałam ekipkę i obczaiłam dojazd. A w czwartek około 12 dostaje od Eli sms: ”To jak jedziemy do tego Spiczyna?” Ale o co chodzi??? Za chwilę telefon od Agi K. Oświecenie! Miejsce warsztatów się zmieniło. Jedziemy do Spiczyna, miejscowości położonej 1km od Kijan. (Później dowiedziałam się, że sprawcą zamieszania był opiekun ośrodka w Firleju, w którym mieliśmy mieszkać. Pan ów ośrodek zamknął, klucze zabrał i beztrosko na weekend wyjechał. A my musieliśmy błyskawicznie nowego miejsca na warsztaty szukać). Zaraz po zakończeniu ćwiczeń pobiegłam do czytelni żeby w internecie znaleźć jakieś połączenie do tego Spiczyna. Nie było ani jednego. Stwierdziłam więc, że zabierzemy się do Kijan. Skoro Spiczyn jest tak blisko to jakoś dotrzemy na te warsztaty...
Ekipa (w większości młodzież jadąca pierwszy raz na warsztaty) zebrała się na dworcu o 16.30. A po zasięgnięciu informacji u pani w okienku wyruszyliśmy, po 17 do Spiczyna. Po godzinie kiśnięcia w busie i robienia z siebie widowiska dla pozostałych pasażerów dojechałyśmy...
Co nas czekało na miejscu?
Zamieszkaliśmy w szkole. Mieliśmy do dyspozycji kilka sal „uzdatnianych” twardymi materacami gimnastycznymi. Były to oczywiście nasze sypialnie;). Ja z ekipą wylądowałam na oddziale przedszkolnym. Zaprzyjaźniłam się tam z psem bernardynem (maskotka;)), którego używałam przez kolejne noce jako poduszki. W prysznicach mieliśmy wodę, tyle, że ZIMNĄ. Więc nasze kąpiele wyglądały tak, że braliśmy ciepłą wodę z kuchni i myliśmy się w plastikowych miskach (były dwie na kilkanaście osób) pozamykani w ubikacjach (czyli było jak na pielgrzymce;)). Braki te rekompensowały nam smaczne i obfite posiłki (Kanapeczki, sałateczki, słodkości... Aż mi się Kijany przypomniały:)). Trzeba zaznaczyć, że odżywialiśmy się mimo wszystko bardzo racjonalnie – nie jedliśmy po 18, bo kolacja na stałe była zaplanowana na 19...
Nasza praca
Celem naszego pobytu w Piczowie (tak Ews, gwiazda warsztatów, nazwała miejscowość, w której przebywaliśmy;)) było stworzenie pięciu etiud ukazujących życie św. Pawła. Zaczęliśmy w czwartek wieczorem. A piątek i sobotę w całości upłynęły nam na wymyślaniu i wprowadzaniu w życie wizji na temat losów Apostoła Narodów. Czyniliśmy to pod czujnym okiem państwa Wąsowskich i Ginessa, który szczekał i wył w najmniej oczekiwanych momentach;). Biegi, skoki, machanie materiałami, padanie na kolana, szarpanie, układy z pochodniami... „Wąsy” wycisnęli z nas ostatnie poty. I nauczyli zabawy w wampira i w przytulanego berka:). A miejscowi podglądali nas przez okna (chyba robili  też zdjęcia;)). W czasie pracy Radek (czyli nasz św. Paweł) ukazał swoje predyspozycje do zawodu modela – ten krok, to spojrzenie. A Ewa M. została gwiazdą warsztatów prezentując, m. in. swoje umiejętności w rzucie „kamieniem – rzutką”;). Zaplanowane etiudy powstały, a ITePki wywiozły z Piczowa dużo siniaków, głównie na kolanach.
"Rekolekcyjne warsztaty”
Już na poprzednich warsztatach w Radomyślu wiele osób traktowało ten wyjazd trochę jak rekolekcje, czas kiedy można oderwać się od codzienności i posiedzieć Bogu na kolanach. W Spiczynie to wrażenie się wzmogło. W plan każdego dnia była wpisana Eucharystia oraz klimatyczne wieczorne modlitwy z zeznaniami. Nie mogę mówić za wszystkich, jedynie za siebie. Przyznam się, że bardzo mi się to podobało. Mieliśmy okazję stanąć razem przed Panem Bogiem, uznać, że to on nas zgromadził i zainspirował do pracy teatralnej, podziękować, ze talenty jakimi nas obdarzył... Mieliśmy możliwość mówić o rzeczach dla nas ważnych, czasami trudnych... Mieliśmy sposobność poznać się wzajemnie od różnych stron, budować między sobą więzi zaufania, otwartości, serdeczności... To był błogosławiony czas.
„Ludzie z czapą”
W ostatni wieczór warsztatów Ksiądz Dyrektor po modlitwach wyrzekł do nas słów kilka, które mocno zapadły w pamięć. Powiedział m. in. że nie jesteśmy normalni;). Nazwał szacowne grono ITePków „ludźmi z czapą” podsumowując w ten sposób naszą pewną nieprzeciętność, nadwrażliwość i pragnienie zrobienia „czegoś”. Myślę, że trafił tymi słowami w samo sedno:). Trudno znaleźć druga taką kompanię z którą sprawnie się pracuje, fajnie bawi i głęboko wchodzi w modlitwę:).
Na warsztatach było około połowy składu ITP. Ale pozostała część zespołu była z nami duchem. Wspominaliśmy ich niejednokrotnie z czułością i tęsknotą... Braki personalne uzupełniała Marta, przyszywana siostra Radzia i harpijka przecudna;). Zaadoptowaliśmy ja do składu teatru bardzo ochoczo;).
Czy muszę pisać, że mimo zmęczenia trudno mi się było w niedzielę z tą bandą wariatów rozstać? Do ostatniej chwili byliśmy sobą – grając na przystanku w „bum” i robiąc nieziemskie zamieszanie w autobusie, którym wracaliśmy.
Z niecierpliwością czekam na następne warsztaty:).