Szymon Babuchowski

"Prorock" to historia biblijna opowiedziana językiem współczesnego teatru i ostrymi dźwiękami rocka

A wy dzisiaj nie zamierzacie śpiewać? – ksiądz Mariusz wygania studentów z garderoby. – Za cztery minuty macie być na scenie! I już za chwilę przy dźwiękach rockowej muzyki brzmią wersety z Biblii, śpiewane przez młodych artystów w czarnych skórzanych kurtkach. Aktorzy z przejęciem wykonują kantyk trzech młodzieńców wrzuconych do ognistego pieca przez Nabuchodonozora. Ich mocne, czyste głosy są jak wyzwanie rzucone światu. Trzeba przyznać, że ten głos brzmi przekonująco.


Wspólnota teatru

Bartek Jasiocha, student czwartego roku psychologii na KUL, gra w spektaklu główną rolę. Jest prorokiem, a właściwie „Prorockiem”, bo tak nazywa się nowy musical Teatru ITP. Historia tej postaci, zawieszona pomiędzy światem biblijnym a współczesnym, została opowiedziana językiem rocka. Tytułowy Prorock łączy w sobie cechy wielu postaci: Mojżesza, Eliasza, Daniela, Jana Chrzciciela… A także Jonasza, który tak jak nasz bohater powołany został wbrew swojej woli.


Prorock, zlekceważony „we własnym domu”, gdzie znano go początkowo jako niewierzącego, staje się tym, przez którego przemawia Pan Bóg. I jest gotów oddać życie za prawdę, którą głosi. – Na scenie mogłem przeżyć emocje, z którymi nie radzę sobie w życiu – zwierza się Bartek. – Mój bohater odczuwa ten sam lęk, przed którym uciekam. Podobnie jak ja ma problemy z wiernością sobie i Panu Bogu. Cieszę się, że mogę grać w teatrze, w którym o coś chodzi; który zmienia moje serce.


Teatr powstał osiem lat temu przy KUL jako Inicjatywa Teatralna Polonistów. Jego zasięg jednak szybko się rozszerzył. Jest obecnie największym studenckim teatrem muzycznym w Polsce. Były czasy, gdy liczył 40 śpiewających aktorów, w tej chwili ma ich ok. 25. – To optymalna liczba. Można wszystkich objąć, z każdym porozmawiać – uśmiecha się salezjanin ks. Mariusz Lach, kierownik teatru. Zależy mu na tym, by kontakty w grupie nie ograniczały się tylko do sceny. Spotykają się na imprezach, wielu z nich także na modlitwie. – Dla mnie jest to forma wspólnoty – wyznaje Gosia Józwik, odpowiedzialna za muzykę. – Jestem w ITP prawie od początku i widzę, jak trwałe są relacje tu zawierane. Mimo rotacji, naturalnej dla teatru studenckiego, ciągle mamy o czym ze sobą rozmawiać.

 

Rock po raz pierwszy

Z przychodzeniem i odchodzeniem studentów trzeba było sobie jakoś poradzić. Teatr wypracował własny rytm: wiosną jest nabór nowych członków, w wakacje wszyscy jadą na warsztaty wokalne, jesienią odbywa się premiera nowej sztuki, najczęściej inspirowanej Biblią. Ksiądz Mariusz, autor scenariuszy, woli jednak unikać określenia „teatr religijny”. – W Polsce kojarzy się ono z bylejakością – ubolewa reżyser. – Jest tylko parę dobrych grup z tej półki, m.in. Teatr A z Gliwic czy Logos z Łodzi. Byłem na kilku przeglądach poświęconych twórczości papieskiej i to, co tam widziałem, załamało mnie. Białe bluzki, granatowe spódniczki i mamrotanie o „umiłowanym Ojcu Świętym”. I jeszcze klaskanie „pod Rubika”. Do naszych „Opowieści papieskich” wolałem zaprosić muzyków rockowych. Bo przecież nie chodzi o to, żeby podkreślać, że „to Papież napisał”, tylko żeby uderzyć siłą samych tekstów. Na ile pomaga w tym rock? Dla pokolenia wychowanego, jak ksiądz Lach, na piosenkach Republiki jest to naturalna forma komunikacji. Ale okazuje się, że wielu młodych aktorów zetknęło się z rockiem po raz pierwszy… właśnie w ITP. – To pokolenie MTV, zafascynowane muzyką pop – twierdzi szef teatru. – Tam teksty na ogół są miałkie. My dajemy coś innego: Pismo Święte jest źródłem najpiękniejszych metafor. I oni to chwytają.

Popularne, niebanalne

Chwyta także widownia, która „Prorocka” nagrodziła burzliwymi owacjami. Bo też było za co. Pomysłowy scenariusz, świetna muzyka i pełna zaangażowania gra młodych aktorów złożyły się na przejmujący spektakl. Na uwagę zasługuje też komiczna kreacja Króla (Radosław Wiśniewski), który łączy w sobie cechy totalitarnych władców i zniewieściałość dzisiejszych idoli popkultury. Właśnie połączenie dawności ze współczesnością stanowi o sile przedstawienia. Dzięki takiemu ujęciu widz dostrzega ponadczasowość tekstów biblijnych. Każdy bowiem czas ma swoje bożki, ale każdy też może stać się okazją do nawrócenia.
„Prorock” jest tekstem mówiącym wprost o Panu Bogu. Czy znajdzie widzów wśród tej części publiczności, która nie utożsamia się z Kościołem?


Doświadczenia ITP w tym względzie są różne. Choć występowali już niemal w całej Polsce, oglądano ich też w Berlinie i Oslo, nieraz niepokój organizatorów imprez budził już sam fakt, że teatr jest związany z KUL-em. – Organizatorzy warszawskich juwenaliów wykreślili nas kiedyś z programu, bo uznali, że nie będziemy pasować do tamtejszej młodzieży – ubolewa ksiądz Mariusz. Mimo to młodzi artyści z ITP nie rezygnują. Ewangeliczne przesłanie ubierają w formę musicali, pamiętając o odbiorcy, do którego adresują swoje spektakle. – Uczniowie szkół średnich, studenci nie zawsze są publicznością przygotowaną do odbioru bardziej wyrafinowanych form – twierdzi salezjanin. – My dajemy im trochę radości, piosenki, które mogą zanucić, a między tym przemycamy poważne treści. Tak jest w najlepszych musicalach, wystarczy wspomnieć „Skrzypka na dachu”, „Kabaret” czy „Jesus Christ Superstar”. To, co popularne, wcale nie musi być banalne.

 

artykuł z numeru 48/2009 29-11-2009