Obecni na warsztatach: Monika Berdzik, Jakub Bożyk, Marysia Brzezińska, Ola Ciemierkiewicz, Ania Cygan, Tomasz Ducin, Bartek Drozd, Bartek Jasiocha, Ewelina Jędrasik, Małgorzata Józwik, Kacper Kubiec, Marysia Majchrzyk, Ewa Michalska, Dawid Modrzejewski, Ela Piekorz, Ewa Szewczyjk, Agnieszka Turska, Radek Wiśniewski, Kamil Żurawski.
Zajęcia prowadzili: ks. Mariusz Lach sdb, Małgorzata Józwik, Tomasz Ducin, Dawid Modrzejewski oraz gościnnie: Marzena Lamch-Łoniewska oraz Joanna Łukaszczyk.
Krzesło z atestem BHP (Bezpieczeństwa i Higieny Podbrzusza ;))
Trzeci dzień warsztatów, wieczór. Duża sala podzielona na widownie i oświetloną scenę. Ksiądz „didżejuje”. To mini playback show. Prezentujemy się w piosenkach z Kabaretu Starszych Panów... Jest śmiesznie i wzruszająco. A czasami i strasznie... Posłuchajcie;).
Drzwi otwierają się z hukiem i wchodzi kobieta w szlafroku. Wlecze za sobą związanego i zakneblowanego faceta w piżamie. Sadza gościa na krześle i wyjmuje nóż. Co się dzieje? A no chyba jakaś mała kłótnia się szykuje. Facet wypluwa knebel i krzyczą na siebie. Kobitka ostrzy nóż by pod koniec piosenki wbić go... w krzesło między uda przerażonego faceta.
A teraz małe wyjaśnienie – była to po prostu moja etiuda „No co ja Ci zrobiłem?!” w której Bartek Jasiocha służył mi za „rekwizyt”;). Wszystko było oczywiście wcześniej uzgodnione i przećwiczone, a krzesło tak dobrane by nóż wbił się bez problemu i nie skaleczył Bartka. Mimo to oboje byliśmy dość zdenerwowani, gdyż jeśli chodzi o ostre noże i delikatne okolice ciała ludzkiego należy uważać - ręka może zadrżeć i się omsknąć.
„Gwiazdą” tamtego wieczoru została Ola Ciemierkiewicz wykonując piosenkę „Stacyjka Zdrój” w sposób, który wzruszył chyba wszystkich zgromadzonych... W ogóle poziom prezentacji jakie podziwialiśmy tego wieczoru był bardzo wyrównany, a zabawa był setna.
Marzena
Marzenkę Łoniewską (dredziarę o super donośnym głosie) poznaliśmy na warsztatach ITP rok wcześniej w Radomyślu. Zrobiła ona na nas wtedy niesamowite wrażenie. I owo wrażenie się utrwaliło podczas tygodnia jaki spędziła z nami w Górecku. By nam pokazać jakiego śpiewania od nas oczekuje nie cofała się przed niczym: uczyła nas śpiewać „dnem ciała” co wzbudzało w nas ogromną radość;), co niektórych potrafiła przycisnąć za żuchwę do ściany, no i oczywiście wykazywała się ogromną fantazją jeśli chodzi o metafory wokalne... Korzystając z mojego wieloletniego doświadczenia mogę powiedzieć śmiało, że różne osobniki prowadziły gościnnie zajęcia na naszych warsztatach ale Marzenki nikt nie przebije.
„Chcielibyśmy wierzyć, że to on jest prorokiem ale nie umiemy... ”
O ile pierwszy tydzień warsztatów chwilami wydawał mi się mało interesujący to w drugim nadrobiliśmy to w galopującym tempie. Zaczęliśmy ustawiać spektakl scena po scenie i pracować na emocjach. I wtedy okazało się, że granie „wieśniaka” wcale łatwe nie jest. Grzebanie się w bardzo delikatnych emocjach było nieodzowne bo ksiądz chciał żebyśmy byli prawdziwi. Bycie prawdziwym kosztuje – pojawiają się łzy w oczach, ucisk w gardle, chwilami wręcz „zapadniecie się” w te treści, które mamy przekazywać... Ale „Prorock” właśnie tego wymaga. Nie pamiętam aby któryś z wcześniejszych spektakli dawał mi aż takiego kopa emocjonalnego...
„Psychiatria!”
Mimo iż praca nad spektaklem byłą męcząca to nie wszyscy i nie zawsze kładliśmy się spać o 23 (ale zazwyczaj w końcu się kładliśmy, choćby dla tego, że po kilku pracowitych dniach i zarwanych nockach organizm sam się wyłącza. Noce upływały nam na integracji w postaci różnej. Często była to gra w psychiatrię. Zdarzało się, że reguła była skonstruowana tak zgrabnie, że nikt nie był w stanie jej pojąć, nawet gracze (pamiętna rundka w której zgadywali Bartek, Dawid i Tomek;)). A dodatkową atrakcją było ogromne zaangażowanie Kuby w grę;). Tak, nic nie zastąpi solidnej integracji zespołu...
Brewiarzując się
Podczas warsztatów przeszłam drugi w ciągu kilku tygodni „kurs brewiarza”. Każdego dnia w rozkładzie zajęć mieliśmy oprócz Eucharystii (na której regularnie mieliśmy gości) jutrznię. Nauczyliśmy się odmawiać psalmy melorecytując i śpiewać Kantyk Zachariasza. Dla mnie odmawianie brewiarza we wspólnocie było budującym przeżyciem. Myślę, że inni uczestnicy warsztatów także polubili ten rodzaj modlitwy. Oczywiście jeśli byli rano w stanie na jutrznię dotrzeć...
Nic dwa razy się nie zdarza...
Te warsztaty były dla mnie (myślę, że nie tylko dla mnie) mocnym przeżyciem. Tworzyliśmy spektakl o rzeczach na prawdę ważnych, uczyliśmy się być ze sobą w różnych sytuacjach (podczas pracy, posiłków, modlitwy), otwieraliśmy się, zdobywaliśmy nowe doświadczenia... Kto nie dotarł niech żałuje bo już się nie dowie jak „prześladowani” zmienili się w „wieśniaków” ani gdzie są kluczyki od czołgu Kuby...
REFLEKSJE PO WARSZTATACH:
Zmierzasz się z samotnością - choć wśród tylu bliskich i znajomych. Dotykasz głębszych miejsc w swoim sercu i przełamujesz granice. Poznajesz tez brzydsze cechy charakteru, słabości, trudne chwile i emocje. Im bardziej się poświęcasz tym jest trudniej. Chwilami tego juz nie chcesz. ale gdy wracasz do domu, brakuje Ci tego. Dzięki Wam za ten czas.
(Bartek Jasiocha, 27.08.2009)
Miało mnie nie być - ale tak się złożyło, ze jednak jestem. Nie wiem czy na długo przedłużę swój udział w ITP i co z niego wyniknie. Z innej perspektywy oglądam warsztaty i cały teatr. Piąte wakacyjne warsztaty na które przyjechałem. I, jak za każdym razem, najpiękniej jest oglądać ludzi wkładających w swoje role całe serce, przełamujących się, otwierających, zarażających się pasja teatru.
(Tomek Ducin, 27.08.2009)
"Jesteś królem!" Warsztaty pod tym i innymi hasłami to najlepsze 2 tygodnie jakie mogłam przeżyć w ostatnim czasie. Nie trzeba 70 razy otwierać i zamykać garażu. Wystarczy zrobić to raz i od tamtej pory wszystko dla nas stało się łatwiejsze. Otwarta na emocje, muzykę i nowych ludzi, będąc zona króla, codziennie pijana - szczęściem :), doszłam do tego najmniej przyjemnego momentu czyli powrotu do rzeczywistości. Dzięki wam za wszystko! Jak zwykle z Wami wszędzie, wszystko i zawsze. Buziaczki.
(Ewa Michalska, 27.08.2009)
Ręce precz! :) "Pamiętaj zrób komin i pracuj mięśniem prostym, a co najważniejsze wypełniaj płaszczyzny głosem." Kumulacja tego spektaklu jest moment, kiedy myjemy się w kotle ognistym według koncepcji jednej dredziarki, co trzyma mnie za żuchwę przy ścianie. Co prawda śpiew biały nie jest mi obcy, ale podczas tego czasu szukałem dźwięków z Ania C. wzbudzając "zainteresowanie" sąsiadów. A chór wieśniaków, w którym się znalazłem, wzmocnił, po raz kolejny, nasze więzi na scenie. Dotykam tego, co niewypowiedziane. Emocje się potęgują, a siła tkwi w pokładach najbardziej ukrytych. Dzięki Wam za tego PROROCCCKA!
(Bartek Drozd, 27.08.2009)
Każde warsztaty są inne. Te sa szczególne pod tym względem, ze pierwszy raz uświadomiłem sobie swój juz długoletni byt w ITP. Jest tu tak mało osób, z którymi zaczynałem swoja przygodę w teatrze. Jednak bardzo ciekawym doświadczeniem jest patrzenia jak "inne" osoby angażują się w ITP na scenie, oraz (co tak ważne, co tworzy ten teatr) poza nią. Jestem pewien, ze kolejny rok dzięki tym warsztatom będzie udany.
(Radek Wiśniewski, 27.08.2009)
Warsztaty to najprzyjemniejsza część w pracy teatru. To wysiłek podejmowany każdego dnia nad zbudowaniem roli, emocji, zrozumieniem istoty. Ale także wysiłek, który trzeba włożyć w relacje, którego w ciągu roku nawet czasem się nie chce podejmować, bo można ominąć tych, z którymi nie zawsze jest po drodze. Odkrywam to nasze bycie razem jako duże zadanie. Oprócz tego, ze drugi człowiek jest nam dany, to jest nam również zadany, aby zbudować prawdę w takiej relacji. Cenie na scenie przede wszystkim prawdę i myślę, że jesteśmy bardzo blisko niej. Dziękuje mej siostrze od muzyki - Marzence za spotkanie, wspólny glos w tym, co chcemy osiągnąć. Bo najważniejsze to nie robić kwestii z tego, co kwestia nie jest.
(Gosia Józwik, 27.08.2009)
Tegoroczne warsztaty uświadomiły mi jak istotne w naszej pracy, w tym co tutaj robimy, jak ważne jest zdrowie. Me rewolucje żołądkowe, skręcone kolano czy naciągnięty mięsień strzałkowy nauczyły mnie bardzo dużo pokory ale też obudziły ducha walki. To też przede wszystkim czas spędzony z przyjaciółmi, bo po raz kolejny przekonałam się jak bardzo są dla mnie ważni i ze zawsze służą wsparciem i pomocą. A co najbardziej zapamiętam:
- me kanapki z masłem i ryżanki,
- ogromna ilość pożeranych przez nas pomidorów,
- nocna wyprawę na cmentarz.
Wiem, ze to co się tutaj dokonało zaowocuje w przyszłości.
(Marysia Majchrzyk, 27.08.2009)
To były moje pierwsze letnie warsztaty z ITP... Wahałam się, czy w ogóle na nie przyjeżdżać, szczerze mówiąc nie chciało mi się - ale jednak przyjechałam, zostałam do końca i bardzo się z tego cieszę. Nie wiedziałam czego się mam spodziewać, było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale okazało się bardzo pozytywne pod każdym względem, zarówno pracy nad spektaklem czy piosenkami, jak i relacji z ludźmi. Myślę, ze te warsztaty dużo mi dały i że sporo się zmieniło dzięki nim. Bardzo się cieszę z tego nowego doświadczenia.
(Marysia Brzezińska, 28.08.2009)
Ostatni warsztatowy wieczór... Chyba najdziwniejszy z tych, które przeżywałam przez 4 lata mojej obecności w ITP. Jest nas tu pięcioro (pozostałe kilkanaście osób już zdążyło wyjechać) i ksiądz. Brakuje mi klimatu minionych warsztatów - gwaru, hałasu, radości...
Minione 2 tygodnie były dla mnie czasem dobrym ale też trudnym. Padły moje schematy i wyobrażenia w myśleniu o śpiewaniu (O, Marzenko!), polubiłam ćwiczenia fizyczne (szóstka Weidera;)), przeżyłam dużo smutku i tęsknoty w związku z nieobecnością Agi K., integrowałam się z zespołem na wszelkie możliwe sposoby (ach, ta psychiatria!:)). No i wchodziłam w Prorocka. Gdy pierwszy raz usłyszałam o czym jest ten spektakl nie przypuszczałam, ze poruszy mnie on tak głęboko. A poruszył. Gdy zaczęliśmy pracować nad nim to okazało się, ze rola Prześladowanego (czyli Wieśniaka;)) wymaga bardzo dużego wysiłku emocjonalnego. Doszło do tego, ze bardzo mocno przeżywałam wszystko, co tworzyliśmy i nie raz podczas prób gardło mi się zaciskało, a w oczach stawały łzy...
Dziękuje Bogu i Wam za ten czas! Oby wydał dobre owoce.
(Ewelina Jędrasik, 28.08.2009)
Warsztaty Górecku Kościelnym to 2 tygodnie pracy nad sobą, nad swoją fizycznością oraz duchowością. Przyjechałem tutaj nie znając całej fabuły spektaklu, jednak wystarczył jeden wieczór opowiadający o PROROCKU abym zachłysnął się jego treścią. PROROCK to spektakl trudny do zrealizowania. Żeby dokładnie przekazać charakter treści musimy poświęcać całych siebie. Jeżeli temu podołamy to możemy być uczestnikami czegoś wyjątkowego. Spektakl jest również trudny do odbioru, jednak w życiu też nie zawsze droga do celu jest prosta. Dzięki Wam ludzie za te 2 tygodnie!
(Kacper Kubiec, 28.08.2009)
Dla mnie warsztaty w Górecku Kościelnym były czasem wytężonej pracy. Mimo ogromnego zmęczenia jakie odczuwałam po każdym dniu, był to dla mnie okres odpoczynku od codzienności, oderwania od spraw meczących mnie i zajęcia się tym co mnie odpręża i sprawia, ze czuje się kimś wyjątkowym. Był to czas spotkania z ludźmi i budowania wspólnoty... Niestety nie potrafię wyrazić tego co mama w sercu i przelać tego na papier, dlatego ta refleksja nie jest szczególna i w sumie niczego ważnego nie dotyka. Jednak i tym chciałam się podzielić.
(Ela Piekorz, 28.08.2009)
Warsztaty to bardzo ciężka praca, której byłem świadomy. Gimnastyka, śpiew z Marzeną, próby choreograficzne. ale nie samą praca żyją ludzie z ITP:). To były chyba najśmieszniejsze warsztaty, na których byłem z ITP. Upłynęły pod hasłem "Ręce precz!", taniec ochroniarza, pamiętna psychiatria - pytanie Oli: "Kto ma bilet?", obserwacja z Gosią z okna jak grupka osób z ITP idzie, a raczej próbuje iść, na cmentarz po północy i wiele innych... Aha, i jeszcze ten dzwoneczek nożny za ołtarzem. Siedzę teraz w jadalni, jest 23.40, ksiądz właśnie wychodzi na plebanię, wiele osób wyjechało.... Warsztaty się już kończą , jutro wyjeżdżamy. Było na prawdę wspaniale... Żegnaj piękne Górecko. A teraz jeszcze ósemka Dawida, trójka Ducina, szóstka Weidera i już kończę.
(Kuba Bożyk, 28.08.2009)
Warsztaty w Górecku Kościelnym uświadomiły mi, jak wielkim darem od losu jest dla mnie ITP. Praca nad spektaklem bardzo mnie doświadczyła emocjonalnie. Prorock okazał się być wyjątkowo trudnym materiałem, na którego zrozumienie musiałam poświęcić sporo czasu. Jestem szalenie wdzięczna ludziom z którymi miałam przyjemność pracować. Ludziom, których bez względu na kompletnie inne osobowości łączy jedno... teatr. Ich rady, wsparcie, uśmiech na twarzy, czy też długie rozmowy do pozna w nocy dały mi więcej niż mogłabym się spodziewać. Przepiękne miejsce, genialny projekt, cudowni ludzie i niepowtarzalna atmosfera pracy nad tym, co się kocha... bezcenne.
(Aleksandra Ciemierkiewicz, 28.08.2009)
Rozbita... nie znaczy rozmyta... i w poszukiwaniu. W białym dźwięku śnienie. Za to, że gra i że w mojej duszy - dziękuje... Wam wszystkim z serca bardzo. Dziękuję.
(Ania Cygan, 29.08.2009)
Jadąc na warsztaty nie byłam przekonana do takiego wykorzystania czasu i po prostu nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Mimo tego jestem bardzo zadowolona z udziału w warsztatach bo choć nie było praktycznie za wiele czasu na odpoczynek, to czas był dobrze wykorzystany, przy najmniej jak dla mnie. Zajęcia które były, były tym co lubię i tym o czym chciałabym się więcej dowiedzieć, a ludzie stworzyli przyjazna atmosferę dzięki której był to dla mnie owocny czas...
(Ewa Szewczyk, 31.08.2009)
Wspomnienie powarsztatowe… krótkie i na temat: Tegoroczne warsztaty z mojej perspektywy były bardzo odkrywczym czasem... Odkryliśmy, że nasze brzuchy mogą być płaskie i mocne, a na rękach pojawia się delikatnie zarysowany biceps;) . Bardzo się cieszę, ze wspólnej pracy tanecznej, ruchowej, ale przede wszystkim z tego, że znów staliśmy się jednym mocnym zespołem. Istotną sprawą dla mnie jest również to, że niektóre osoby przestały się mnie bać (a zaskoczeniem było, że wcześniej się bały)! Wielkie podziękowania Najwyższemu za dobrą pogodę!!!!!!!!!
(Dawid Modrzejewski, 03.09.2009)
Kryzys. Nie słyszę budzika. Jutrznia za kilka minut. Wstaję. Ubieram się. Schodzę na dół. Szczęść Boże! Daj Boże... Po śniadaniu, dwóch szóstkach Weidera, ósemce Dawida, ćwiczenia choreograficzne z Królem. Asia pokazuje frywolno-fantazyjny układ, a moje myśli wracają do Oslo, Parku Vigelanda i głównej rzeźby obrazującej fallusa, przy której ochoczo robiliśmy sobie zdjęcia. Ja: Zróbmy więc taki układ jak na tym zdjęciu w parku w Norwegii! Król: Ja nie chcę być fallusem... Po tym wydarzeniu postanowiłam pić rano kawę. Dziękuję wszystkim za dobry czas warsztatów, dziewczynom w pokoju za wyrozumiałość w budzenie mnie rano, Marzenie za poszerzenie horyzontów muzycznych, Księdzu, że otworzył mi lufcik, przez który mogłam między Wami się znaleźć... Naprawdę dzięki!
(Aga Turska, 03.09.2009)