17 X 2015 – Premiera „Fausta”
Ostatnie przygotowania, moment ciszy i skupienie. Gotowi do występu, wyczekujemy rozpoczęcia naszej nowej premiery, czyli spektaklu – „Faust. Więcej światła!”. Dla niektórych osób (wiosenny nabór) jest to pierwsza premiera z Teatrem ITP. Zapowiedzieli nas ITePowi ”absolwenci” – Kinga Nadłonek i Łukasz Kmak. Chwilę później zaczyna się spektakl. Reakcja publiczności wskazuje na to, że nowe przedstawienie się podoba. Na koniec głośne brawa i radość, że premiera (mimo wcześniejszych lekkich obaw) udała się! Po występie głos zabrał pan Prorektor ds. Studenckich, który zapewnił, że kolejne 15 lat będziemy występować w nowej sali teatralnej. Wszyscy to doskonale pamiętamy i mamy nadzieje, że te słowa się potwierdzą!
Co było dalej? Tradycyjnie – bankiet w No Logo! Różne gry, zabawy, muzyka i taniec. To był piękny wieczór. Musimy jednak pamiętać – po premierze praca nad spektaklem się nie kończy. Mamy nadzieję, że „Faust” jeszcze fajnie się rozwinie.
/S.K./
10 IX 2015 - Warsztaty, Czerwińsk
Warsztaty upływają nam pod znakiem kostiumów. Gdy nie masz próby, biegniesz by szyć, kleić, fastrygować, przyozdabiać i robić wszystko od nowa, bo na końcu całego procesu okazuje się, że ksiądz oczekuje kostiumu zupełnie innego. Ma on być barokowy ale i prosty. Błyszczący ale też i matowy. Ostatecznie zrób kapelusz taki jak Lidka, ale inny. Szwalnicze męki zostały nam jednak dziś sowicie wynagrodzone wolnym popołudniem. Palce pokłute igłami mogły zająć się rozkładaniem kart, a oczy zmęczone ledwie świecącą lampką przy maszynie do szycia mogły zwrócić się na Wisłę podczas popołudniowego spaceru. Gardła zdarte na śpiewie mogły zająć się opowiadaniem dowcipów, zaś zmęczone rozgrzewkami ciała mogły legnąć na miękkich, niczym serce Uli, tapczanach. O sprawność naszych ciał dba Justyna. Ścięgna trzeszczą, mięśnie pieką, a kości chrupią gdy nadchodzi czas rozciągania. O to chodzi w teatrze! Ogólnie rzecz biorąc jest fajnie. Przynajmniej jak na razie. Zobaczymy co przyniesie rydwan czasu, który kiedyś musi potrącić każdego.
/G.P./
14 IX 2015 - Warsztaty, Czerwińsk
No i po wszystkim. Szafy złożone, schody schowane i spektakl generalnie zamknięty. W zeszłym roku nie mieliśmy zrobionej nawet połowy spektaklu, a tutaj proszę! Pozytywne zaskoczenie, choć trzeba przyznać, że jest jeszcze sporo do zrobienia. Nie zaszkodziło szycie kostiumów, gościnnie wystawiony przez nami spektakl „Jonasz” i inne zajęcia. Wszystko się udało. Smutno zostawiać czerwińskie mury i z barwnego świata teatru wracać do szarej rzeczywistości. Wspomniany wcześniej rydwan czasu potrącił teraz i nas. Dwa tygodnie minęły „jak psu za bydłem”. Czas wracać.
/G.P./
31 V 2015 - pożegnanie z "Weselem Dawida"
Każdy z nas wie, że spektakli nie można grać bez końca i „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”, jednak pożegnanie z Weselem Dawida wzbudziło w nas smutek i żal. Równocześnie pamiętamy wszystkie dobre chwile, jakie przeżyliśmy podczas prób i występów, wszystkie wypadki, które zdarzyły się na scenie... Jak np. urwanie połowy „liska” przez jedną z żon, pękanie stołu przy odgrywanie monologu jednego z braci króla, czy ratowanie siebie nawzajem, kiedy ktoś zapomniał tekstu. Te wszystkie chwile składają się teraz na jedno, wielkie wspomnienie, które na zawsze zostanie w naszych myślach. Zobaczmy, jak pożegnanie odbierają aktorzy, którzy w nim grali i ci, którzy oglądali nas z publiczności:
Łukasz Hejzner:
Od rana czułem dziwną tremę, jakbym miał wystąpić na premierze. Dziwne, bo 31 maja już 30 raz zagraliśmy ten spektakl. Uświadamiając to sobie przypomniały mi się sytuacje z prób „Wesela Dawida”, przygotowania, spektakle, ludzie, z którymi współpracowaliśmy i pracujemy. :) To był piękny czas, spędzony z dobrymi ludźmi i obfity w pracę, która przyniosła przez 30 spektakli wielkie efekty.
Gosia Adamczyk:
Ktoś przychodzi i ktoś odchodzi - w ITP. zawsze tak było, więc zdążyłam się przyzwyczaić do myśli, że i mi kiedyś przyjdzie zagrać ostatni spektakl. Było wzruszająco, sentymentalnie, ale wiem, że odejście z tego zespołu to nie koniec świata. To krok do tego, żeby artystycznie pójść dalej. O ludzi się nie martwię. Wiem, że będę z nimi utrzymywać kontakt, bo zbyt dużo nas łączy, żeby tak to się wszystko rozpłynęło. :) Coś w tym jest - w ITP spotyka się przyjaźnie na całe życie :)
Hubert Gileta:
Dla mnie spektakl Wesele Dawida był spektaklem szczególnym, bo czułem, że był on w całości mój, tzn. ani nie wchodziłem za kogoś w rolę ani też nie grałem czegoś, co powstało parę lat temu, a teraz było przypominane, tylko od początku do końca mogłem go tworzyć. I to właśnie było wspaniałe, miałem okazję patrzeć jak to przedstawienie pracuje, jak się zmienia od chwili powstania aż do jego zakończenia. Najlepszą częścią spektaklu moim zdaniem był moment, w którym wszyscy staliśmy na scenie po zaśpiewaniu ostatniej piosenki, światło zaczynało przygasać, a w tle słychać było melodię klarnetu. Słysząc ją czułem się jakbym przeniósł się w czasie i był naocznym świadkiem tych wydarzeń.
Martyna Sabak:
Odczucia związane z pożegnaniem Wesela Dawida … ? Kręci się łezka w oku, bo po prostu bardzo lubię ten spektakl , jest fajnie napisany, podoba mi się klimat w jakim jest realizowany , znam wszelkie historie towarzyszące tworzeniu … ale przede wszystkim chyba dlatego, że to właśnie razem z piątą żoną Dawida zaczęła się moja prawdziwa przygoda z ITP. Sara to pierwsza postać jaką budowałam całkowicie od początku. Ponadto, mogę śmiało powiedzieć, że na przestrzeni 30 zagranych „wesel” , każdy spektakl był inny - jedne były takie jak mogłam to sobie zaplanować, inne uczyły pokory - były wpadki, niektóre dawały dużo satysfakcji, a chęci i werwy do grania bywało mniej lub więcej , jednak każdy czegoś uczył. Poza warsztatem, który można było doskonalić, zawsze zostawała we mnie cząstka historii Dawida o której mówiliśmy widzom, ten spektakl nieustanie zostawiał mi nowe myśli do rozwagi . Jest to pożegnanie czegoś, w co włożyłam całkowicie swoje serce od początku do końca, dlatego rodzi się nutka sentymentu i smutku, że już więcej tego nie zagram, ale mimo to uważam że to dobry czas na zdjęcie Wesela Dawida z repertuaru, fajnie zejść ze sceny z dobrym smakiem.
Agnieszka Zarębska:
To był dla mnie ostatni spektakl, pożegnanie z teatrem. Wszystko było fajnie przygotowane, filmik na koniec po prostu genialny, na Pieśni Dawida autentycznie się popłakałam - doszło to mnie, że już nigdy nie stanę na deskach tego teatru. Spektakl w ogóle jest świetny i mam nadzieję, że reżyser jeszcze kiedyś go wznowi :)
Grzesiek Pudło:
Bardzo przyjemnie było uczestniczyć w Weselu Dawida. Jest mi przykro, kiedy pomyślę o tym, że nigdy więcej nie zagram wujka z Syberii - jednego z gości weselnych. Dzięki temu spektaklowi mogłem ćwiczyć improwizację, doskonalić swój kunszt taneczny i mogę teraz śmiało powiedzieć wszystkim niewierzącym w swoje siły: Po prostu tańcz!
Piotrek Jakóbczyk:
Wesele było szczególnym spektaklem dla nas wszystkich. Należę do „pokolenia” w ITP, które wchodziło do teatru właśnie „na fali” Don Kichota i Wesela Dawida - mam tu na myśli, że po obejrzeniu tych właśnie spektakli, które aktualnie były w repertuarze teatru, podejmowaliśmy decyzję, że „chciałbym w tym być”. Oczywiście nie spodziewaliśmy się jeszcze wtedy, że dane nam będzie zagrać w samym Weselu, gdy pojawiły się zmiany w składzie i staliśmy się jego częścią dało to nam mnóstwo radości. Myślę zresztą, że była ona widoczna na scenie i być może to właśnie ona - obok oczywiście świetnego scenariusza i reżyserii - była główną siłą tego spektaklu, dzięki niej został on wystawiony aż 30 razy i wciąż był chętnie oglądany i grany.
Lidka Sienkiewicz:
Wesele Dawida ujmuje atmosferą prawdziwego wesela. Powtarzający się motyw muzyczny „Chwała i sława dla Dawida” sprawia, że widz ma ochotę wyskoczyć z krzesła i dołączyć się do biesiadujących. Jedyne czego nie mogę przeboleć- to koniec tej pięknej dawidowej przygody :> Świetna sztuka.
Emil Laskowski:
Generalnie spoko! :D
Monika Jaros:
Oblicze króla Dawida, jakiego nie znałam. Spektakl oczarował mnie swoim niesamowitym klimatem i zachęcił do poznania historii Dawida. Śmiałam się, słuchając dialogów weselnych gości, chciałam tańczyć dzięki świetnej muzyce, przestraszyłam się na widok postaci zza światów, dokładnie to, czego oczekuje się od teatru - spektakl wzbudza emocje, nie jest nudny! Tak robi się sztukę.
Wioletta Palak:
Świetny spektakl, bardzo śmieszny. Najbardziej podobała mi się piosenka kapłana. Idealnie dopracowany, słowem - cud i miód.
Faustyna Toczek:
Wesele, wesele, wesele Dawida... spektakl z najwyższej półki! Dobra gra aktorska, fantastyczne rozplanowanie sceny. Wszyscy kojarzą postać Dawida ze śpiewem i z Goliatem. „Wesele Dawida” pokazuje nam tytułowego bohatera takim, jakim był naprawdę. Zachłanny, niecierpliwy, egoistyczny. Żydowskie rytmy bez problemu wprowadzają widza w tamten świat.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy wszystkim zaangażowanym w tworzenie spektaklu. Mamy nadzieję, że będzie nam dane jeszcze kiedyś uczestniczyć w zabawie, wspólnie z gośćmi weselnymi króla Dawida.
/Elżunia Redko/
1-3 V 2015 - warsztaty majowe
Pierwsze od dawna warsztaty majowe ITP odbyły się w Zawieprzycach. Osobiście byłam z tego bardzo zadowolona, ponieważ mój dom jest oddalony od tej... niepozornej miejscowości :) o jedyne 6 km, więc nie powinnam mieć problemu z dojazdem. Tak czy inaczej, jak zawsze, spóźniłam się. Kiedy po zmroku, razem z Sebą, dotarłam na miejsce, nie byliśmy pewni, czy to na pewno odpowiedni budynek. Postanowiliśmy przez chwilę poobserwować, czy coś dzieje się w środku, zanim zdecydujemy się przekroczyć próg. „To nie był ksiądz Lach?” zapytałam, widząc przez okno kogoś niezwykle wysokiego przechodzącego przez górny korytarz. Po chwili kolejny cień przesunął się w tym samym miejscu. Zachęceni coraz większym ruchem na piętrze szkoły, zaryzykowaliśmy i weszliśmy do budynku, w którym mieliśmy zagwarantowany nocleg, ale na parterze napotkaliśmy jedynie obcokrajowców, z którymi nie potrafiliśmy się dogadać. Nie zważając na to, pobiegliśmy schodami na piętro budynku- to tam widzieliśmy znajome sylwetki. Wyglądając zza pierwszych otwartych drzwi zauważyliśmy całe ITP leżące w śpiworach i pod kocami na wielkiej sali gimnastycznej. Ksiądz prowadził wykład dotyczący opery i operetki, podczas kiedy ci mniej wytrwali usypiali w miękkiej pościeli :-) Lidzia W. odprowadziła nas do miejsca, gdzie mogliśmy położyć nasze rzeczy, a później dołączyliśmy do wszystkich na sali. Okazało się, że cały wyjazd ma nie tylko integrować, wyzwolić w nas kreatywne myślenie i nauczyć obchodzić się odpowiednio ze swoim ciałem, ale też dokształcić nas w zakresie musicalu. Dlatego reżyser co wieczór opowiadał kolejne ciekawostki i poszerzał naszą wiedzę dotyczącą kompozytorów, aktorów, a także utworów zawartych w określonych spektaklach.
Codziennie oczywiście obowiązkowa była rozgrzewka. Tym razem jednak nie trzeba było wstawać tak rano i ćwiczyć tak mocno, jak się tego spodziewaliśmy, doświadczeni ITPowymi zwyczajami ;) Podczas przed- i popołudniowych zajęć skupialiśmy się głównie na improwizowaniu i szukaniu alternatywnych rozwiązań problemów, m.in. co można zrobić z krzesła. Co odważniejsi spróbowali nosić je na sobie jak naszyjnik, gryźć jak kanapkę lub wyprowadzać na spacer niczym psa... a to tylko początek dziwnych pomysłów. Na warsztatach nie mogło też zabraknąć prezentacji aktorów. Tym razem wysłuchaliśmy monologów przygotowanych przez nas w ostatnich tygodniach. Repertuar był naprawdę szeroki - od piosenek, przez wiersze, aż do poważnych dramatów i prozy. Każdy występ był wyjątkowy, wszyscy stresowali się bardziej niż kiedykolwiek, pokazując nam część samego siebie, a my czuliśmy się wyróżnieni, będąc kameralną widownią.
W Zawieprzycach w kuchni rządziła Julka, której słynne polędwiczki przeszły do historii, ale wieczorami w pobliżu lodówki przebywało o wiele więcej osób. Każdy z nas chciał mieć okazję zjeść „goryla” z chlebem. Przecież wiadomo nie od dziś, że każdy posiłek smakuje lepiej o 2 w nocy:) Zwłaszcza, jeśli przy okazji można zagrać w Dixit lub podyskutować o życiu, śmierci i przemijaniu. I innych głupotach.
Tak jak zawsze, po zakończeniu warsztatów byliśmy strasznie zawiedzeni, że wspólny czas minął nam tak szybko. Pomimo tego, że za kilka dni znowu mieliśmy zobaczyć się na próbie, ściskaliśmy się tak, jakbyśmy mieli się już nigdy nie spotkać.
A żeby nie kończyć tego wpisu w minorowym nastroju, dołączam do niego wiersz autorstwa Kingi Sz., który może trochę przybliży radosną atmosferę naszego wyjazdu:
Moje pierwsze warsztaty z ITP teatrem
Zbyt krótko trwały, przeminęły z wiatrem
Wszystko co dobre szybko się kończy
Lecz czas choć krótki bardzo nas połączył
To były piękne chwile jakie każdy mógł przeżyć
Gdzie nauczyliśmy się jak kochać i prawdziwie wierzyć
Jak cieszyć się drugim człowiekiem, jego talentami
Jak czarno-białą rzeczywistość pomalować kolorami
To nie nauka gry na scenie była głównym celem
Lecz by każdy się otworzył, by było weselej
Wspólne posiadówki do rana i zaspane oczy
Nie były przeszkodą by rano na rozgrzewkę kroczyć
Julka się postarała by obiady smakowały
By nikt na warsztatach nie był wygłodniały
Ks. Mariusz zadbał by duchowo się rozwijać
By z Bogiem w życiu się nigdy nie mijać
Podsumowując, było idealnie, doskonale
Cudownie, pięknie, epicko, wspaniale
P.S. Te wszystkie dobre słowa to nie z własnej woli
Zrobiłam to dla dostania w „Fauście” głównej roli.
/Elżunia Redko feat. Kinga Szymkiewicz/