Warsztaty teatralne w Radomyślu nad Sanem

Obecni na warsztatach: Monika Berdzik, Jakub Bożyk, Ania Cygan, Tomasz Ducin, Bartek Jasiocha, Ewelina Jedrasik, Małgorzata Józwik, Justyna kazek, Agnieszka Kościelecka, Justyna Kowalik, Edmund Kuryluk, Marcin Kuśmierz, Kasia Leszczyszyn, Marysia majchrzyk, Ewa Michalska, Dawid Modryejewski, Kornelia Niedba, Radek Wisniewski

Zajęcia prowadzili: ks. Mariusz Lach sdb, Małgorzata Józwik, Tomasz Ducin, Dawid Modrzejewski oraz gościnnie: Marzena Lamch-Łoniewska, Adam Łoniewski.

Refleksje po warsztatach:
To są już trzecie warsztaty, ale te są dla mnie wyjątkowe. Dopiero teraz poczułam, że oprócz grupy w której chcemy coś razem tworzyć, jesteśmy również wspólnotą ludzi (albo nawet przyjaciół) którzy pragną widzieć w co robią coś więcej niż tylko własne spełnianie siebie - bo to co robimy to świadectwo i w pewnym sensie głoszeniu Boga innym. Wspólna praca - wspólna modlitwa - to jest to, co zbliża ludzi, pozwala otworzyć się na drugiego człowieka. A jeszcze bardziej na Pana Boga. Jesteśmy ludźmi i każdego dnia popełniamy wiele błędów, upadamy, ale po całym dniu pracy, kiedy stajemy wspólnie na eucharystii, wszystko staje się małe. Cieszę się, że na tych warsztatach mogłam doświadczyć tak wielu spraw, które były dla mnie tajemnicą. Miałam okazję inaczej spojrzeć na każdego. Jesteśmy tak różni, a zarazem... tak podobni. Najważniejsze to, co w sercu, a na tych warsztatach wiele serc się otworzyło na twórczość, drugiego człowieka, Boga. Dziękuję, że jesteście.
Monika Berdzik, 09.09.2008

            Kiedy się wraca do składu po czasie niebycia w teatrze, człowiek się zastanawia czy warto, czy jest jakis sens? Nie łatwo jest też stanąć z tej drugiej strony i pociągnąć wszystkich za sobą , gdy jeszcze nie do końca wierzy się, że to się uda, a także gdy przed były takie autorytety. Przekonałam się że warto, gdy zaśpiewaliśmy wspólnie „dzieci" i po raz pierwszy zobaczyłam w oczach wszystkich prawdę i wiarę w to, że można żyć piękniej. Coś niezwykłego zostało tu w nas wszystkich zapalone i mam nadzieję, że uda nam się wspólnie to zatrzymać. Warto powalczyć o marzenia, moja walka to dwa lata bez teatru, ale zaczynam w niej wygrywać :) I choć staję z drugiej strony, to coraz bardziej jest to mój świat.
A prywatnie - czuję się z Wami bardzo dobrze! :)
Gosia Józwik, 08.09.2008

            Tegoroczne warsztaty były bardzo owocne, a to za sprawą Marzeny i Adama. Ich wiara w to, że mamy coś do przekazania widzom, wiara w nas, że potrafimy to zrobić z głębi serca miała na mnie największy wpływ. „W śpiewie nie chodzi o śpiew!" Czyli o co? O prawdę. To ona jest najważniejsza w komunikacji aktor-widz. Te pierwsze dni intensywnej pracy dodały nam energii na dalszy czas teatralno-wokalnych zmagań.
Dawid Modrzejewski, 08.09.2008

            To zadziwiające... Szukam ciągle wielkich wyzwań, przygód, dalekich selów, a przecież mam to wszystko tak blisko... Modlimy się o święte powołania do kapłaństwa, małżeństwa, życia zakonnego, ale chyba nikt z nas nie modlił się o powoanie do pracy w teatrze, a tym bardziej w teatrze ITP. W trakcie tegorocznych warsztatów gdy jest nas nieco mniej, gdy wspólnie modlimy się, pracujemy, gdy dzielimy się świadectwami naszego życia, głęboko przekonałem się o tym,  jak bardzo każdy i każda z nas (bez wyjątku) jest tu potrzebna. A może to nie o teatr chodzi w teatrze? Na pewno o Coś i Kogoś więcej. Dziekuję Wam po cichu, pisząc samotnie te słowa w kawiarence. Każdy i każda z nas jest małym wielkim cudem: takim zwyczajnym cudem, którego bolą mięśnie po rozgrzewce, który jest niewyspany... I który bez tych innych, wcale nie byłby tym Kim jest.
Bartek Jasiocha, 08.09.2008

            Pierwszy raz od początku mojego czasu w ITP przyjechałem na jakieś zgrupowanie z myślą, że w zasadzie nie wiem po co tu przyjechałem. No i - jak zwykle - okazało się, że to właśnie w takich sytuacjach życie najbardziej zaskakuje.
            Po pierwsze - to najbardziej rekolekcyjne warsztaty które pamiętam. I co ciekawe - nie przeszkadza mi to! Poranne jutrznie w kaplicy budzą zmysły po nieprzespanych nocach. Zaś wieczorem - „śledztwa i zeznania" gwałtownie szarpią struny relacji między nami. To na pewno przyniesie wielkie owoce, niebawem...
            Po drugie - powstaje tu coś zupełnie nowego. Wszyscy zaczynają naprawdę wierzyć w siebie, otwieramy się. Ustępują kompleksy. Wśród aktorów naszego teatru pojawił się jeden nowy. Lider, frontman. Mówimy na niego „Prawda".
            Po trzecie... Ludzie. Na prawie każdego członka teatru kiedyś przychodzi pora, aby powiedzieć „uwielbiam was wszystkich". I to „was wszystkich" jest takie... zbiorcze, sumaryczne, całościowe, syntetyczne. Podczas tych warsztatów po raz pierwszy poczułem, podczas modlitwy, że kocham was. Nie „was wszystkich", tylko „ciebie, ciebie, i ciebie też". Imiennie. W bajce którą często słyszymy, że nie jesteśmy w ITP przypadkowo, jest pewne ziarno prawdy. Nasza niedoskonałość ma sens. Nasze skorupiaste charaktery i powykręcane życiorysy też. A również to, że się ze sobą śmiejemy, że się z siebie śmiejemy, że się w sobie zakochujemy, że się ze sobą kłócimy, że sobie zazdrościmy. Różnorodność to piękno - tak. Ale nie tylko piękno. Głębia poznawania drugiego człowieka to najpiękniejsze zjawisko jakie zaobserwowałem w naszym teatrze.
            Teatr to przede wszystkim atmosfera, emocje, ludzie, znów emocje, marzenia? A nawet emocje w przezywaniu emocji. A granie - na samym końcu... Możliwość naprawiania relacji z innymi i naprawiania własnego życia to wielka nagroda, którą otrzymujemy za ogromne cierpienie, jakie sami na siebie ściągamy.
            Przyjechałem na te niecałe dwa tygodnie, nie spodziewając się niczego. Z myślami podobnymi to tych w refrenie (nielubionej przeze mnie) 'pieśni więziennej'. A wyjeżdżam wiedząc czego chcę. Przynajmniej na najbliższy czas chyba wiem co mam zrobić.
Tomek Ducin, 10.09.2008

            Zielona żabka z wywalonym na wierzch brzuchem, otwartym do śpiewania gardełkiem i nóżkami skłaniającymi się do „pługu" przypomina mi o niektórych tylko aspektach tegorocznych warsztatów. Reszta, ta niewypowiedziana, kryje się w sercu.
Agnieszka Kościelecka, 10.09.2008

            Ciekawe te warsztaty... Co chwila przyłapuję się na tym, że rozglądam się za brakującą częścią składu. A nas po prostu tyle jest. Czas pędzi jak szalony. Produkujemy się przy odnawianiu „Peer Gynta", „Opowieści papieskich", wymyślamy „serio-nieserio". Integrujemy się, modlimy, otwieramy, śpiewamy, tańczymy. Hm, właśnie - tańczymy. Jestem w itp. od 3 i pół roku i pierwszy raz muszę tańczyć. Doskonała okazja do przełamywania barier. Idzie mi różnie - na „Zmysłach" tworzę własną wizję choreografii i super klimat. Niestety księdzu to się nie podoba - mam tańczyć to co wszyscy... Potrzebne lekcje dodatkowe. Ale, jak powiedział ksiądz dyrektor, skoro Ewelina może nauczyć się tańczyć, to Dawid może nauczyć się śpiewać„ :). Ludzie naprawdę mnie zadziwiają, i to super pozytywnie. Cóż jeszcze można powiedzieć? Chyba tylko: „Jak ja was wszystkich lubię!" :)
Ewelina Jędrasik, 11.09.2008

            Na tych warsztatach przekonałam się po raz kolejny, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Dzięki Marzenie zrozumiałam, że w śpiewaniu nie chodzi o samo śpiewanie. Najważniejsza jest prawda i to co chcemy przez nią przekazać. Pierwszy raz poczułam, że itp. to nie są pojedyncze osoby osadzone w konkretnych rolach, ale że przede wszystkim jesteśmy razem, jesteśmy jednością. Dla mnie te warsztaty to nauka zaufania innym, otwierania się na nich, a także wiary w siebie. A w tym, co robimy, czuję Ducha, który nadaje sens całej naszej pracy.
Marysia Majchrzyk, 11.09.2008

            W sumie to nie wiem o czym napisać. Jestem tu najmłodszy, pierwszy raz na takich warsztatach. Trochę mi było głupio na początku, bo Wy się już dobrze znacie a tu taki mały przychodzi i jeszcze wygląda na 15 lat. No, ale po mniej więcej tygodniu grania w kalambury i psychiatrie, troszku się z wami zintegrowałem.
            No to tyle, bo idę na dobrą whisky.
Kuba Bożyk, 11.09.2008

            Czas jedyny, bezcenny...
            Dotknięcie czegoś w środku, ukrytej wrażliwości, tego, co najpiękniejsze, dotyk samego Boga, radości co niemiara i po prostu bycie obok. Cuda które nie mieszczą się w głowie. Ale mieszczą się w sercu. Brak słów i nut by opisać...
Justyna Kazek, 12.09.2008

            Kolejne warsztaty itp. odbyły się w Radomyślu... hmm - banał! To zbyt piękny czas aby tak pisać - więc wybieram własną drogę - może trochę mnie poniósł, ale co zrobić...
Obraz pierwszy.
            Potok szeptów jak źródlana woda, wzmaga się mknąc ku Bogu w księżycowym odbiciu wodospadu. Z pochylonych cieni i uniesionych serc płynie mgła uwielbienia i miłości otaczając i skupiając wszystkie rozmodlone cząstki w jedność z Nim.
            Cząstki te, małe lub miłujące za bardzo, otwierają się między sobą kluczem bożym, stając przed wszystkimi i sobą w Prawdzie.
            Tajemnica zostaje odsłonięta.
            I cisza... wypełniona dźwiękiem.
            Za muzykę! Uwielbiam Cię Boże!
Obraz drugi.
            Świt.
            Czyż nie jesteś największy? Czyż nie jesteś doskonały? Czyż nie jesteś jak bogowie? Twórz! Pojawia się iskra. Pasja sprawia, że iskra przemienia się w ogień jątrzący umysły, dusze i serca. Poszczególne płomyki rozprzestrzeniają się po nieograniczonej przestrzeni kwadratowego pudełka.
            Dni. Godziny. Minuty.
            Ogień ogarnia coraz większe połacie istnienia. Bucha, huczy... by w końcu stać się pożarem, w którym zatracają się pokorni bogowie..., który przemawia mocą, ciepłem...
Pilnuj, by ogień nie przygasł. Jego życiodajne działanie zaczyna się od ciebie!
            Za wyobraźnię! Uwielbiam Cię Boże!
Obraz trzeci.
            Dorastają i rozkwitają niby pąki róż.
            W sobie i ze sobą.
            Wespół istniejemy. Działamy. Kochamy... żyjemy we wspólnej piaskownicy życia, gdzie odpychamy się w nieustannym zbliżaniu. Klepsydra odmierza nasz czas. Wąska dróżka za nami. Tryumf!
            Oto cząstki przylgnęły do siebie stając się jednością!
            Oby nie minęło!
            Za pokój! Uwielbiam Cię Boże!
...
             LOL... :) Trochę to nazbyt poetyczne i rozbuchane emocjonalnie, ale czyż warsztaty itp. * nie są właśnie takie... :)
Mundek Kuryluk, 12.09.2008

            Myśli - tym razem spokojne. Ufne. Takie wypełniały mnie przed wyjazdem na warsztaty. Niby uwolnione z leku, a jednak wątłe i zalęknione... znowu zamiast oddychać pięknem i wypełniać się nim, będę się skupiać na swoich słabościach.
            POKÓJ, RADOŚĆ, SENS - teraz tyle tego we mnie
            piękno, metafizyka - dotknęłam i rozsmakowałam się, przemienia mnie
            A ta radość niesforna, niezwykła, bo wszędobylska. W relacji z Bogiem, z ludźmi, ze sztuką, ze sobą samą.
            Każdą z nich odkrywam, ale nie ze zmęczeniem, rezygnacją i na siłę, lecz wypływa to ze mnie. Mam taką potrzebę... I to samo przychodzi. Budzę się do życia, oddycham, odkrywam nowe kolory i zapachy, niestrudzenie i odważnie.
            Trzeba mieć swoją opowieść wychodząc na scenę. Po to jest teatr. Marzenka swoją opowieść opowiedziała w 2 dni. Historia tkała się sama na niteczce prawdy - w oczach, słowach, w sercu, w ciele, w głosie. To, co niewidzialne - zobaczyłam. I zapragnęłam mocno wydobyć to z siebie; to we mnie jest. I chyba się udało. Prawda, która ktoś kiedyś stłamsił i połamał, rodzi się teraz. Cieszę się, że przez to, co robię mogę tyle powiedzieć :)
            Ale nie wolno mi się jej bać
            Wierzę w to, co robimy.
            Tak bardzo się cieszę, że jestem tu z Wami. Za dobro i obecność - dziękuję że czuję się z Wami tak dobrze - wreszcie! Dziękuję.
Ania Cygan, 12.09.2008

            Te warsztaty są dla mnie taką Kazkową śmiechawką od Boga, bo paradoksalnie wyjazd, którego tak strasznie nie chciałam stał się dla mnie najważniejszym przeżyciem tego roku. Nie będę pisać o świdrach, Marzence i otwieraniu się, bo to każdy z was odbiera podobnie. Wreszcie "WAS USŁYSZAŁAM" i za to dziękuję. Tak naprawdę nie potrzebowałam tych naszych "wieczorów przesłuchań". Daliście się poznać w śpiewie, a to chyba jeszcze bardziej intymny rodzaj wyznania niż poprzez słowa. Ten teatr nigdy nie dał mi tyle radości co podczas tych dwóch tygodni i nigdy nie miałam tak pięknych w swej prostocie rekolekcji jak te, bo dla mnie to były rekolekcje. Mało jest momentów w życiu kiedy czuje się wręcz namacalnie wartość i piękno każdego ułamka sekundy. Ja przez te dwa tygodnie budziłam się z takim przeświadczeniem każdego dnia i czułam ogromną moc, która jest w nas. Istna lawina potencjałów. Dzięki za wszystkie psychiatrie, rozciągania, trolle, powtarzane w nieskończoność sceny (z tą nieszczęsną księżniczką kanibalką na czele;)i za to, co najcenniejsze a niedopowiedziane.
Kornelia Niedbał, 13.09.2008