27 kwietnia – 1 maja – warsztaty w Wąwolnicy.

 

            Muszę zacząć od tego, że warsztaty naprawdę były ŚWIETNE! A teraz po kolei.

Co roku jeździmy na „majówkowe” (jak to nazywam) warsztaty, aby przygotować scenki teatralno-ruchowe na Koncert Chwały pod kierunkiem Marcina Wąsowskiego. Tak też było i tym razem. Jednak oprócz tego czekało nas więcej pracy, a mianowicie wznowienie „Odysei” i próby śpiewu przed nagraniem płyty, co miało nastąpić tuż po długim weekendzie!

Na kilka dni przed wyjazdem zmieniło się miejsce warsztatów. Miały się odbyć w znanych już nam, pamiętnych Kijanach, a wylądowaliśmy w Wąwolnicy. Nie wiem, czemu nastąpiła ta zmiana, ale uważam, że wyszła nam na dobre.J Wąwolnica okazała się urokliwym miasteczkiem, położonym w pięknej okolicy pośród pól i łąk, słynącym z Bazyliki i cudownej figurki. W dniu wyjazdu pogoda postanowiła na długi weekend zafundować nam istne gorące lato, które trwało przez cały nasz wyjazd. Klimat małego sennego miasteczka w połączeniu z przepiękna pogodą, słońcem i pysznymi lodami włoskimi w rynku, na które ochoczo grupowo chadzaliśmy, powodowało cudne wrażenie wakacji, namiastkę letniego wypoczynku, istnej sielanki. I choć sesja dopiero nas czekała, te 5 dni oderwania od rzeczywistości pozwoliło odpocząć psychicznie i pozytywnie się naładować.

 

PRACA

Już pierwszego popołudnia zaczęliśmy pracę od tworzenia pierwszej sceny do Koncertu Chwały. A wieczorem – do późna próba „Odysei” z naszym nowym męskim narybkiem, czyli ustawianie większości scen od nowa. I tak przez te 5 dni próby z Marcinem przeplatały się z kilkugodzinnymi próbami śpiewu z Ulą oraz z wskrzeszaniem „Odysei”. Muszę powiedzieć, że praca przyniosła wymierne efekty. Koncert Chwały został jako tako zrobiony. Poziom utworów z „Odysei” bardzo się podniósł. Nareszcie każdy z nich wybrzmiał w innym klimacie oraz z innymi emocjami, w czym oczywiście pomogła nam Ula. Szlifowaliśmy charakter piosenek, czystość dźwięków, aby dobrze przygotować materiał na płytę. Noi sama „Odysea” też nabrała innego, wyraźniejszego charakteru. Stała się bardziej emocjonalna, intrygująca. Ostatniego wieczoru warsztatów zrobiliśmy próbę całości – było to dla mnie nasze najlepsze granie tego spektaklu.

 

MONOLOGI

Tradycja prezentacji warsztatowych przeniosła się i na „majówkę”, co do tej pory nie było praktykowane. Mniej więcej tydzień wcześniej każdy z nas dostał tekst monologu dobrany – jak twierdzi ksiądz – przypadkowo. Teksty pochodziły z bardzo różnych dzieł. Pojawili się wielcy dramaturdzy jak Szekspir, Czechow, Ibsen, ale też mniej znane dramaty i powieści. Teksty ciężkie i trudne, jak też frywolne. A więc monolog. Co to oznacza? Dla mnie - wyjść na scenę z daną historią i opowiedzieć ją widzom tak, żeby uwierzyli, żeby odebrali moje emocje, to co ja czuję, co mam w głowie, żeby pojęli to, co ja wiem w tym danym momencie o tej właśnie historii. Według mnie najtrudniejsza aktorsko sztuka. Nie ma innych osób, nie liczy się strój, rekwizyty, których czasem w ogóle nie potrzeba. Tylko ja, mój głos i moje emocje. Interakcja nawiązuje się z widzem. Dla nas, amatorów z Teatru ITP było to, myślę, jedno z najtrudniejszych zadań. Wyjść przed wszystkich, spojrzeć im w oczy, a wiadomo, że najgorzej występuje się przed „swoimi”. Zainteresować. Sprawić, by współodczuli mój smutek, rozpacz, histerię, zazdrość, radość, gniew, szaleństwo. Na kilka minut być kimś innym i otworzyć przed widzem swój świat. Muszę powiedzieć, że lepiej, gorzej, ale podołaliśmy temu zadaniu. Miło było patrzeć na swoich przyjaciół w zupełnie nowych odsłonach, na potencjał jaki w nas jest i jaki jeszcze może zostać wydobyty.

 

MY

Pisząc „my” chcę wyrazić to, co obecnie czuję odnośnie tego naszego zbiorowiska ludzi jakim jest ITP. Zatem, dzięki tym warsztatom, znowu silnie poczułam, że Teatr ITP to właśnie MY.J Nie pojedyncze osoby + reszta, ale cała grupa. Bardzo piękne były te warsztaty pod względem „nas”. To, co się pomiędzy nami tworzy, buduje i rozwija jest cudownym, wspaniałym doświadczaniem obecności drugiej osoby i myślę, że nie da się tego dobrze opisać słowami. Trzeba to czuć. I wydaje mi się, że większość z nas podczas tych warsztatów to poczuła. Z osobami, z którymi jestem w teatrze już 4 lata, relacje znów się zacieśniły i zbliżyły nas do siebie. Natomiast z nowymi osobami zaczęły się budować, bo mogliśmy się w końcu poznać. Najbardziej działo się to nie podczas prób, ale przy wspólnym mieszkaniu, spaniu, chodzeniu na lody i na zakupy, opalaniu się na trawie w czasie poobiedniej przerwy, śmianiu się (a czasem też płakaniu), no i oczywiście podczas wieczorowo-nocnych rozmów - nie tylko tych zabawnych. Odkrywanie drugiej osoby to najpiękniejsza i najbardziej osobista dla mnie rzecz, jaką dostałam i wciąż dostaję w ITP. Od WAS!!!

 

Prowadzący zajęcia:

Urszula Kasprzak-Wąsowska

Marcin Wąsowski

ks. Mariusz Lach sdb