7 II - Oskar i Róża - Wyszków

 

Oskara i Różę mieliśmy zagrać w Wyszkowie w grudniu. Niestety jedna z aktorek natrafiając na strajk pracowników linii lotniczych utknęła na lotnisku w Rzymie. Z tego powodu do Wyszkowa trafiliśmy 6 lutego wieczorem. Sztuka miała odbyć się w miejskim domu kultury, na sali widowiskowo-teatralnej, która zrobiła na nas niemałe wrażenie. W dniu, w którym przyjechaliśmy mieliśmy szansę ustawić scenografię i zrobić próbę. Następnie udaliśmy się nocleg.

Drugiego dnia naszego pobytu zagraliśmy dwa spektakle dla młodzieży z okolicznych szkół. Każde z przedstawień poprzedzone było 15 minutowym wykładem Księdza na temat teatru studenckiego, po nich następowała nasza rozmowa z widzami, gdzie każdy miał okazję do zadania nurtujących go pytań. Warto zauważyć, iż graliśmy w ramach cyklicznego wydarzenia odbywającego się w Wyszkowie i organizowanego przez Akademię Umiejętności Pan Hilary. Jej założyciel, pan Piotr był na naszym spektaklu i postanowił zaprosić nas do swojego miasta. Było to dla nas wyróżnienie, jako że wcześniej w ramach tego cyklu zapraszane były teatry zawodowe. Po spakowaniu się i wspólnym obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną do Lublina.

/Jan Filip/


13-16 II - warsztaty w Sokołowie Podlaskim

 

Muszę przyznać, że długo czekałam na warsztaty. Wiedziałam, że tak samo jak na regularnych próbach na uczelni, czeka nas dużo pracy. Ba! Jeszcze więcej! Ale mimo to, warsztaty to co innego. Tu śpimy, przyrządzamy posiłki, jemy, ćwiczymy, śpiewamy i modlimy się RAZEM!
I tak też było. Naszym głównym celem było tworzenie „Misterium. Rzecz o śmierci i życiu.” Dlatego codziennie ćwiczyliśmy śpiew z Ulą, a później ustawialiśmy całość z księdzem. Budowaliśmy wszystko od podstaw, szukaliśmy jak zagrać poszczególne sceny. Każdy dawał z siebie 100% i muszę przyznać, że cały ten trud i zmęczenie znikało kiedy ksiądz i Ula oglądali scenę, którą udało się właśnie opanować i z uśmiechem i  dumą kiwali głowami i mówili: „Noo, zaczyna to jakoś wyglądać” ; )

Ponadto był to czas kiedy nasz teatr mógł się zgrać jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że dla osób z nowego naboru były to pierwsze warsztaty. Dlatego przy każdym dyżurze w kuchni, przy każdej grze planszowej, na mszach i modlitwach, poznawaliśmy się jeszcze bardziej. Co nie tylko wzmocniło nasz teatr, ale zaowocowało piękną premierą.

/Dominika Żółtańska/

 


1 III - Misterium. Rzecz o śmierci i życiu - Parafia Św. Andrzeja Boboli, Lublin

 

Od samego początku czuliśmy wyjątkowy klimat tego całego przedsięwzięcia. Ksiądz co jakiś czas odsłaniał nam kolejne wyniki pierwszych projektów, scenariusza, planów... zachęcał i zapraszał. To pierwsze takie przedstawienie, gdzie będziemy grali nie na sali teatralnej, a w Kościele. Zazwyczaj w ITP staraliśmy się mówić o ważnych wartościach w sposób przystępny, lekki i luźny w odbiorze, teraz planowana była prawdziwa historia Jezusa, bez komedii.. a dokładniej ostatnie chwile przed Jego śmiercią oraz Zmartwychwstanie.

 Na odzew nie trzeba było długo czekać. Co ciekawe, oprócz tego, że była spora ekipa obecnego składu ITP, Ksiądz zaprosił także tych, którzy skończyli już przygodę z teatrem i chcieli jeszcze raz wrócić do tych czasów starego, dobrego ITP.

Próby na Kulu, wyjazdowe warsztaty, śpiew z Ulą, rezerwacje terminów na parę miesięcy w przód. Mieliśmy zaplanowany każdy weekend Wielkiego Postu, każdy w innym Kościele w różnych miejscach Polski, a nawet za granicą. Ogrom pozytywnych emocji, budowania relacji (ZAWSZE SZCZERZE), czasu na śpiew, choreografie, przejścia scen, przymiarki, szycie strojów i szykowanie scenografii (właściwie podstawowym elementem był tylko (i aż) Krzyż). To wszystko budowało niepowtarzalny czas jaki spędzaliśmy razem, otwieraliśmy się na siebie nawzajem i na odkrywaliśmy własne Drogi.

Powoli zbliżał się czas premiery, pierwsze Misterium odbyło się w Parafii św. Andrzeja Boboli. Jak pewnie się domyślacie: coraz więcej emocji, coraz intensywniejsze próby i coraz więcej radości z całego tego wydarzenia. Premiera była naprawdę wyjątkowa, akustyka i Sacrum Kościoła, światła, nagłośnienie. To było wielkie niezapomniane wydarzenie i przeżycie nie tylko artystyczne, ale też duchowe.

Niestety okazało się, że wirus o którym wtedy słyszeliśmy gdzieś w oddali, a teraz znamy bardzo dobrze, zatrzymał nasze dalsze plany i wyjazdy.

Premiera okazała się pierwszym i ostatnim Misterium. Na szczęście mamy nagranie (!) i nadzieję, że kiedy to wszystko się skończy, będziemy mogli kontynuować to Piękne Dzieło - Misterium.

(Miriam Modrzejewska)


6-8 III - PIT (Mińsk Mazowiecki)


Epidemia

 

Nie raz się słyszało o epidemiach, które bywały w historii świata. Słuchając czy czytając o tych rzeczach przeważnie myślało się, że to już za nami i żadne epidemie nam nie grożą. No właśnie. Tak myślało się dawniej, a dzisiejsze realia pokazują, że nie możemy myśleć, iż czasy takich zaraz są już za nami. One mogą się pojawić, nieraz w najmniej spodziewanym momencie i tak pojawił się koronawirus, który pozmieniał nasze plany teatralne. Z początku wydawało się, że ta epidemia nie potrwa długo. Potem sytuacja stawała się coraz poważniejsza i szanse na to, że zagramy jeszcze w tym roku akademickim stawały się coraz mniejsze.

Na okres Wielkiego Postu zostało przygotowane „Misterium. Rzecz o śmierci i życiu”, które miało być prezentowane w lubelskich parafiach, aczkolwiek były również plany wyjazdowe. Premiera odbyła się 1. marca i tego dnia miałem okazję to zobaczyć. Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie nie będzie kolejnej okazji na obejrzenie Misterium, gdyż z powodu koronawirusa wszystkie występy zostały odwołane. W kwietniu miała być również „Pieśń nad pieśniami”, zaś w maju mieliśmy grać „Sobowtóry”, ale z powodu obecnej sytuacji również tych spektakli nie będziemy mogli zaprezentować. Czy w takim razie już, tak nagle zakończyliśmy kolejny sezon i musimy się pożegnać w najbliższych tygodniach z próbami, spotkaniami? Niekoniecznie! Są przecież różne rozwiązania! Takim rozwiązaniem są wideokonferencje :) To dzięki nim mieliśmy i nadal mamy możliwość spotkania się. Wiadome, że spotkania na żywo są lepsze, ale dobrze, że przynajmniej w taki sposób możemy się komunikować, widzieć się i rozmawiać:) Oczywiście rozmawiamy o obecnej sytuacji, ale nie tylko. Mówimy o planach teatralnych, jubileuszu (przecież 20-lecie ITP jest już za rok!), a nawet pojawił się pomysł przygotowania prezentacji, które byśmy w przyszłości zaprezentowali (gdy już będzie możliwość spotkań na żywo:)). Wspieramy się, rozmawiamy o tym jak spędzamy czas epidemii i myślę, że takie rozmowy są pomocne, aby przetrwać ten wirusowy okres. Pojawiają się u nas też różne projekty, inicjatywy i tak np. możecie oglądać na naszym fanpage’u monologi w wykonaniu naszych aktorów, które każdego tygodnia są udostępniane, a także jest możliwość obejrzenia naszych spektakli! „Wesele Dawida” oraz „Ifigenię” można było obejrzeć online, a kto wie, może coś jeszcze się pojawi:) Nasz profil na FB prężnie działa, także zaglądajcie tam!:)

Teraz jest pytanie, kiedy ITP będzie mogło ponownie zagrać, kiedy będzie taka możliwość? Ja mam nadzieję, że nie będzie trzeba czekać aż roku czy dwóch lat na ponowne grania :D A tymczasem zdrowia Wszystkim życzę i przetrwamy ten koronawirusowy czas!

/Sebastian Kwiatek/


Tryduum Paschalne ITP

 

 

Z przyczyn powszechnie wiadomych (choć dla potomnych zaznaczę - epidemia koronawirusa) Święta Wielkanocne Anno Domini 2020 musiały odbyć się w zupełnie innej formie niż dotychczas. Niedostępne dla dużej liczby wiernych kościoły i brak możliwości uczestnictwa w Liturgii Wielkiego Tygodnia zaowocowały ciekawym pomysłem, jaki narodził się w głowie opiekuna Teatru ITP - Księdza Mariusza Lacha. Spotkania online w Triduum Paschalnym, bo o nich mowa, były okazją do wspólnego przeżycia tajemnicy śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, mimo konieczności pozostania we własnych domach.

Każde z tych wieczornych spotkań składało się z czytań, które normalnie usłyszelibyśmy w kościele, oraz czasu na rozważania i dzielenie się swoimi przemyśleniami związanymi z tematem dnia. Codziennie wyznaczone osoby przygotowywały odpowiednie fragmenty Pisma Świętego i psalmy. I tak w czwartek skupiliśmy się na powołaniu i roli kapłanów w naszym życiu, piątek to tradycyjnie moment na zadumę nad męczeńską śmiercią Jezusa, zaś w sobotę po zmroku odbyliśmy jedyną w swoim rodzaju liturgię Wigilii Paschalnej online. Ostatnie, wielkoniedzielne spotkanie było już luźnym czasem na pogaduchy i cieszenie się sobą nawzajem. Myślę, że to cenna inicjatywa, która pomogła nam dobrze przeżyć te ważne dla każdego chrześcijanina chwile.

Mimo dzielących nas kilometrów udało się stworzyć atmosferę prawdziwej więzi modlitewnej. To pokazuje, że ITP to nie tylko grupa teatralna, ale prawdziwa wspólnota bliskich sobie ludzi. Bardzo cieszy, że w tych trudnych czasach chcemy i potrafimy się zjednoczyć. Dziękuję.

/Kamil Kanadys/


Pizza - przygotowania

 

„Pizza” to kolejny, kameralny spektakl z serii scena edukacyjna Teatru ITP.
Pierwsze spotkania przygotowujące do spektaklu, odbywały się w mieszkaniu ks. Lacha, gdzie aktorzy po raz pierwszy próbowali „wchodzić w buty” swoich bohaterów. To tam odbywały się też rozmowy, głębokie analizy i wyobrażenia na temat tego co i jak chcą pokazać na scenie.  Kilka prób odbyło się także w okresie wakacyjnym. Najważniejszym momentem były jednak wrześniowe warsztaty. To w Czerwińsku nad Wisłą reszta zespołu dowiedziała się o szykowanym spektaklu.
Uchylony został także rąbek tajemnicy. Aktorzy pokazali pierwszą scenę „Pizzy”. Była ona bardzo ciepło odebrana przez widownię. W kolejnych tygodniach kompletowana była scenografia i stroje. Premiera spektaklu planowana była na listopad 2020, ale z racji kolejnych obostrzeń została odwołana.

(Dominik Borek)


14-23 IX 2020 - warsztaty teatralne w Czerwińsku

 

Nie dość powiedzieć, że tegoroczne warsztaty były wyjątkowe czy nadzwyczajne - naprawdę jeszcze takich nie było! W dobie pandemii, ścisłych obostrzeń i restrykcji, kiedy to wszelka działalność artystyczna i społeczna jest do bólu ograniczona, 10-dniowa praca teatralna w gronie około trzydziestu osób okazała się czymś absolutnie szczególnym. Wszystkim nam brakowało i teatru i siebie nawzajem. Dlatego też z dużymi pokładami energii wzięliśmy się do dzieła - nowej odsłony Pieśni na pieśniami. Włączając do obsady aktorskiej “świeży nabór”, przypomnieliśmy sobie z całą dokładnością każdą scenę i każdą piosenkę ze spektaklu. W przerwach od treści spektaklowych zaś uczyliśmy się utworów kanonu Taize, przygotowywaliśmy prezentacje, aby tradycji stało się zadość (temat: duety, tercety, kwartety...), a także robiliśmy ćwiczenia na zaufanie, pracę w grupie i kreatywność sceniczną. Nocami - co jest prawidłowością na warsztatach - rzadko spaliśmy (sen jest dla słabych), za to graliśmy w planszówki, tudzież kręgle, i długo gadaliśmy. W weekend warsztatowy odbyło się wielkie święto, które można zwać inaczej 50-tą rocznicą urodzin ks. Mariusza - do Czerwińska zjechali się więc goście z wielu zakątków Polski, była uroczysta msza, pyszny tort, monodram Martynki Być jak Adel pełny pięknie wykonanych songów, i kilka scen z Pizzy, którymi Boro, Marcin i Dominik rozbawili nas do łez. Po tym - jakże relaksującym weekendzie - wróciliśmy do działań. Ostatecznie udało nam się skupić zarówno na pracy nad spektaklem, spotkaniu z ludźmi, jak i przeżyciu duchowym tego czasu (pobyt w klasztorze w końcu temu sprzyjał!). Ostatniego dnia cudownie połączyliśmy ze sobą wszystkie wyćwiczone uprzednio sceny, prezentując spektakl całościowo na próbie generalnej. Finalny efekt wysiłków był - myślę - satysfakcjonujący dla całego zespołu. I tak oto dotarliśmy do końca warsztatów. A koniec zawsze oznacza początek czegoś nowego. Zatem już oczekujemy kolejnych warsztatów i pracy nad nowym spektaklem.  

(Klara Frąkała)


2-3-4 X 2020 - Być jak Adele (premiera)

 

Mamy 4 miesiące po premierze. To był ostatni weekend kiedy było jeszcze granie, parę dni po tym wstrzymano wszelkie wydarzenia artystyczne na żywo. Pandemia vol. 2.  Minęło sporo czasu by spojrzeć na całą tę przygodę bardziej spokojnym okiem. Z myślą, że będzie jeszcze trwać…

Historia rozpoczęła się tak, że pod wpływem „lockdown’u” cały świat zatrzymał się. We mnie samej dużo buntu, że tak nagle cała działalność artystyczna – czyli trochę cały mój świat przestał się widywać i działać na żywo. Po chwili, kiedy emocje lekko opadły, na szczęście udało mi się spotkać z Księdzem Mariuszem, powiedzmy  - „na ploteczki” J . Podczas luźnej rozmowy czuć było, że oboje byliśmy spragnieni jakiegoś działania, pracy.. i tak powstał pomysł żeby coś zrobić, w maksymalnie najmniejszym składzie, czyli aktorka i reżyser.

Kolejne spotkania to rozmowy, szukanie celu, przesłania, wymiana przemyśleniami, tekstami, piosenkami, szereg propozycje, różne scenariusze … po to by w końcu zebrać to wszystko w jedną całość. I tak się stało – przy wspólnej pracy powstał scenariusz, zarys, plan. Niedokładny, z otwartością na zmiany, ale cel działania określony, punkt startowy naznaczony.

Następny etap to czas na oczytanie, kolejne przemyślenia, odczekanie, aż porządnie wzięliśmy się do pracy. W okresie wakacyjnym zaplanowaliśmy całodniowe bloki warsztatowe, żeby zacząć ustawiać sceny i pracować nad spektaklem.  We mnie dużo stresu, pojawiały się pytania do samej siebie – „Martynka, czy Ty wiesz co Ty robisz? Czy to ma sens ?czy Ty dasz radę? „. Wiele wątpliwości, brak wiary w siebie ale też ekscytacja, że dzieje się coś zupełnie nowego, kompletnie odmienna forma od tego, z czym miałam do tej pory do czynienia. Łączenie  gry aktorskiej, śpiewanie, przebieranki, masa tekstu … jak to wszystko ogarnąć samej? Poprzeczka podniesiona, masa spektakli i koncertów zagranych za mną, a tu bezradność, czy ja w ogóle dam radę…  Na próbach robiłam swoje, ale niepewność powoli wzrastała, aż na jednej pamiętnej próbie Martynka wybuchła. Wielki płacz i drama, że nic z tego nie będzie póki co, żeby przesunąć premierę, że trzeba więcej czasu.. ale Ksiądz Mariusz nieugięty, wysłuchał mnie na spokojnie i z uśmiechem i zupełnie nie było mowy o przekładaniu ( haha ) . Zażyczył sobie monodram na urodziny, więc cóż ja mogłam … ? Wpadłam jak śliwka w kompot. Sytuacja bez wyjścia i było trzeba się wziąć jeszcze bardziej do roboty J Ustawiliśmy technicznie wszystkie sceny, pracę w przestrzeni i Ksiądz Mariusz pojechał działać dalej na warsztaty z młodziakami, a ja w Lublinie codziennie ćwiczyłam, żeby wyrobić się na 50tke w Czerwińsku – bo to właśnie tam, przed całym aktualnym ITP miała miejsce „próba generalna”. I poszło. Pierwszy raz udało się skleić w całość, była radość. Potem została chwilka do premiery w Lublinie, ale już dzięki tej akcji byłam znacznie spokojniejsza…

Praca nad monodramem to zupełnie nowa przygoda. Nie było ludzi – każdy od czegoś. Wszystko na naszej głowie. Ciągłe myślenie o podkładach, klejenie nowych propozycji, nagrywanie próbek, pilnowanie żeby wszystko było na czas. Praca nad kostiumami, grafiką, social media. A samo granie gdzieś na końcu… to chyba było dla mnie najbardziej stresujące, że ilość rzeczy dookoła zabierała czas i energię by móc na spokojnie pochylić się nad rolą, czyli nad tym co było dla mnie zdecydowanie najważniejsze. Ostatecznie udawało się, ale jednak taka forma to duże wyzwanie. Szereg rzeczy których nie widać, wymagają tak dużo pracy, że podczas przygotowań człowiek się potrafi nieźle zaskoczyć, nawet jeśli się wydaje, że jest się zaprawionym w boju w takich sprawach.

Ostatecznie cała praca nad monodramem to świetna przygoda. Traktuje to jako kolejne wyzwanie, by móc się rozwijać i pokonywać własne granice, ale co najważniejsze – by móc wystawiać na deskach teatru sceny, wartości, przesłania – dokładnie takie jakie są mi bliskie na co dzień. Jest to niezwykle ważny dla mnie sposób wyrazu – oczywiście poprzez zabawę, nie oznacza to, ze gram siebie, ale dzięki takim narzędziom jak teatr dzielę się tym , co mam do powiedzenia światu. Fajnie jeśli to się przyjmie, ale jeśli nie -  to też fajnie, bo ja czuję już ogromne spełnienie, że ktoś chciał przyjść na kawałek proponowanej przeze mnie i przez Księdza Mariusz historii.

Sama premiera w Lublinie to wielkie wydarzenie, cieszę się, że udało mi się zagrać to zanim pojawiła się kwarantanna. Teraz na spokojnie oglądam spektakl  i widzę, że jest co poprawiać, ale czuję że to ma sens. Zatem działamy dalej z księdzem Mariuszem, rozmawiamy (bo zdarzają się także i sprzeczki – haha) . Ale szukamy, działamy, żyjemy.

 

Cała magia bycia na scenie, jako aktor i wokalista, dla mnie osobiście - tkwi w tym, że można się dzielić. Dzielić tym co w serduchu. I za to jestem wdzięczna. Bo ten mondram to kolejna masa myśli zebrana w spektakl, w informację od nas do świata.

(Martyna Sabak)


17 XII 2020 - Etiuda wigilijna - on-line

 

Opłatek - nawiązując do wyjątkowości naszych czasów - był w stylu apokaliptycznym. Oczywiście z dużą dozą symbolizmu, fragmentów z Objawienia św. Jana, wyrazistych emocji i teatralnych gestów. Mimo że przygotowania do tej krótkiej etiudy koncentrowały się jedynie wokół trzech prób, cieszyliśmy się, że po tak długiej przerwie mogliśmy się znów spotkać i stworzyć coś razem. Oczom widzów przed ekranami komputerów (lub innych urządzeń elektronicznych) ukazało się 13-minutowe nagranie zaledwie kilku scen zwieńczonych pełnym nadziei przesłaniem: "To nie musi być tak, że już wyjścia nie ma", bo "jest w końcu coś, co od śmierci większe" i "jest przecież Bóg czuwający nad nami". Tę prawdę, z której wypływa pokój, chcieliśmy pozostawić naszej wirtualnej społeczności jako światełko w tunelu - rozświetlające codzienne lęki i ciemności. A tak poza tym - życząc wesołych świąt wszystkim oglądającym uniwersytecki opłatek - połączyliśmy się w nadziei, że niedługo wrócimy na scenę i zagramy wreszcie przed żywą, realną, wchodzącą z nami w interakcję publicznością. Niech tak się stanie!

(Klara Frąkała)